Klub Internetowych Frustratów
O nienienie!
Tak, jak ja, Droga Elfi, nie uważam Cię za apologetę wulgarności (też coś!), tak i Wy, drodzy moi Adwersarze okazjonalni oczywiście, w tym wątku, nie róbcie ze mnie abnegata.
Tu trzeba wejść głębiej.
.
Ja mam jakieś głębsze uzasadnienie dla takiej właśnie postawy i takiego (braku) poczucia humowu, czy ślepoty (domniemanej) na ironię. Nie śadzicie, że tak może być?
.
No dobra, druga strona leci. Ale może dojdziemy do czegos więcej niż do gaworzenia.
Elfi mnie zajechała tą rzekomo nierozpoznana ironią i moją "śmiertelną powagą".
1) Toć umiem czytać ze zrozumieniem i wiem, że Aleksander nie jest Hersztem.
2) On nie musi znac moich wy(nat)urzeń z "Nie jestem fundamentalistą" i "Apologia...", ale Ty, Elfi, je nawet komentowałaś i nawet życzliwie.
3) W pewnych sprawach niektórzy nie mają poczucia humoru.
a) Przykład: moja śp.Mama opowiadała taki dowcip o marynarzu, który opowiadał świetne dowcipy, ale wyrażał się. Poproszono go, żeby omijał wyrażenia przy pomocy "bum". Po tej cenzurze dowcip brzmiał: "Bum, bum, bum .......dupa".
Zaśmiewaliśmy się z niego strasznie.
Prawda, jaki dzisiaj ten dwocip cienki?

b) Ale jest poważniejszy problem.
Dostrzegam, że zasady (np. zasada, aby nie bluzgać, nie być agresywnym, szanować przeciwnika, słuchać, bo może ma 10 a może 65 % racji zależą od "kontekstu".
Ja nie znam wypowiedzi Wielebnego, bo GW nie czytam.
Odniosłem się tylko do jednego zdania. Bez kontekstu.
Bo kontekst niczego nie tłumaczy.
Zdanie tak ogólne, jak kabaretowy wic powinno być śmieszne w kontekście, ale czy powinno być słuszne JEDYNIE w kontekście?
Mam wątpliwości.
Bo w MOIM kontekście, jest ani nie śmieszne, ani nie słuszne.

c) Na czym polega poważniejszy problem?
Na przykładzie Frondy: To MÓJ poważny problem.
Idealizowałem środowiska prawicowe. Dlatego zjawisko motocyklizmu jest moją traumą.
Naczytałem się o "faszystach", "prawicowych oszołomach", "ludziach chorych z nienawiści".
I myślałem zawsze, że to lewackie wymysły.
.
Tu się spotkałem z ludźmi, którzy klną, jak blokersi (dalej, juz po miesiącach moich "walk") a podają się za "tradycjonalistów", "katolików" i "ojców ...-orga dzieci" i występują na komentarzu i widelcu. Są znajomymi (dobrymi!) Bywalców.
Nazywają bliźniego, na podstawie jego świadectwa, "seryjnym mordercą", obrażają księży, szafują epitetem "heretyk" na prawo i lewo.
Czy to są tylko frustraci?
Czy wykluczone jest, Wielebny nie wchodził tam i nie wyszedł zgorszony?
Jeżeli jest zagubiona owcą, to kto ponosi odpowiedzialność, że nie przystał do "nas" tylko do "nich"?
A znam ludzi, którzy przyszli za mną na Frondę i juz tam ich nie ma. I Wy znacie tez takich, prawda?
.
I nawet to nie jest najgorsze.
.
Ostatnio dyskutuje z pewnym tradsem. Nie motocyklistą.
On się mi zadeklarował, że "sercem jest z nimi."
.
To jest właśnie ISTOTA problemu.
Ja też nie jestem wolny od tego. Ale ważne, żeby sobie zdaweać sprawę.
Przymykamy oko. Bo on jest z naszej partii. A jest dobry. Przydatny dla naszych celów.
Potrafi dobrze "im" przywalić.
I co się dzieje?
Ano to, co opisuje Ziemkiewicz.
Sędziowie bronią swoich łajdaków, lekarze - swoich, PiSowcy - swoich PO-owcy swoich.
Zasada amerykańskiego CIA:
To sk.... ale nasz!
Tyle można wywieść z niewinngo ironicznego zdania.
Z całym szacunkiem, Drogi Adminie.


  PRZEJDŹ NA FORUM